Nakłoniłem Darka aby opowiedział mi trochę o swoim świecie:
Artur Lisiński: Jakie były początki Twojej obecności w tym miejscu. Dlaczego Pławna?
Dariusz Miliński: Moja obecność w Pławnej to jest po prostu moja wybuchowa wątroba w Jeleniej Górze. Okazało się, że jestem jakby takim "Reymontowskim Chłopem", trochę "Malczewskim", malarzem śląskich legend, a wydawałoby się, że jedno wypiera drugie. Gdzieś tam z "bidy", z dziadostwa, z Jeleniej Góry przywędrowałem tu. Dowiedziałem się, że jest jakiś dom do kupienia w niekoniecznie dobrym stanie i tak się zaczęło. Jak już się jest to jakby trzeba dbać o korzenie, o energię, która z ziemi gdzieś tam się ulatnia i ja tą energię tworzenia, a jednocześnie spokój tego miejsca, pochwyciłem.
AL: Na czym polega fenomen Darka Milińskiego? Co jest potrzebne, aby spełniać marzenia?
DM: Zwykła praca. Jestem robotnikiem i przez pracę do tego wszystkiego dotarłem. Budzę się o piątej rano i zasuwam. Inni budzą się o dwunastej i mówią o zasuwaniu, projektach, realizacjach, a ja po prostu pracuję. W głowie miewam mnóstwo pomysłów. Jeden wypiera drugi i wszystko ze sobą "gada według zasad Pławnej".
AL: Prowadziłeś w tym roku zajęcia artystyczne na Woodstocku. Młodzież Cię pokochała. Jak wyglądała tegoroczna impreza oczyma Darka Milińskiego?
DM: Od pięciu lat jeżdżę na Woodstock i współpracuję z Jurkiem Owsiakiem. Jestem trochę hipisem, niby starym "rumpem", ale muszę mieć raz na jakiś czas taki "luft" żeby się oderwać od swojego świata. Odrywanie się od swojego dorosłego życia w świat woodstockowy jest to pewnego rodzaju gra, iluzja. Niemniej jednak mam dużo do powiedzenia studentom, młodym ludziom na "drodze", którzy są w trakcie dochodzenia do czegokolwiek. Nie mówię nawet, że do kariery w jakiejś tam firmie czy sławy, ale trzeba przestrzegać, że np. narkotyki czy alkohol są "przeszkadzajką", że są fajniejsze sposoby na realizację siebie.
AL: Kilka słów od Darka Milińskiego?
DM: Sama przyjemność. Jestem artystą szczęśliwym co samo w sobie jest dziwem. Często można odnieść wrażenie, że artysta to taki ktoś kto ma problemy i obrazy na półkach. Maluję 40 lat i nie nadążam obsługiwać 24 galerie, które mam w Polsce. I to jest coś. Moja rodzina trzyma się dobrze, mam czterech synów, cudowną żonę i potrafimy dzielić się tym światem z innymi. Od 15 lat organizuje plenery i przez dwa tygodnie zasuwamy. Stąd właśnie jest ta energia. Praca to wielki wynalazek. To ona jest najważniejszą "figurą" w tym wszystkim.
Darek ma już w planach budowę Arki Noego z żywymi zwierzętami w środku, a także postawienie na pobliskim wzgórzu pomnika Zbawiciela wzorowanego na brazylijskim Cristo Rei z Rio de Janeiro.
Magiczny świat legend śląskich:
Artur Lisiński
Nie znaleziono żadnych komentarzy.
AGaRT marzymy-myslimy-tworzymy - © 2010 Wszystkie prawa zastrzeżone.